Mój M. wraca do domu jak celebryta. Witany przez dzieci okrzykami radości, bieganiem, skakaniem i ściskaniem. Oczywiście formuła powitania zmienia się wraz z wiekiem dzieci. Gabryś skacze i krzykiem oznajmia, że tata wrócił do domu. Następnie spokojnie i rzeczowo relacjonuje w co się bawił, co zjadł i co posprzątał. Kuba wita się jak każdy pierworodny z ojcem. Graba, uśmiech i "cześć tatusiu". Ostatnio włączył mu się tryb filozoficznego podejścia do życia. I w piątek nie przywitał taty jak zwykle. W zamyśleniu spoglądał w okno. M. idzie do niego, chce się przywitać i spytać co tam u niego.
Kuba: "Wiesz tatusiu, Bozia mnie skarała".
M. zaskoczony pyta: "Czym?"
Kuba: "Klockiem".
Myślałam, że M. się udusi ze śmiechu, ale rozejrzał się po ich pokoju i zajarzył o co chodzi.
Cała sytuacja rozwijała się tak: od rana prosiłam chłopców, żeby ubrali kapcie. Po obiedzie Kuba wbiegł do pokoju i niestety nadział się na klocek. Skacząc dotarł do kuchni i pełnym bólu głosem powiedział co się stało, a ja stwierdziłam, że Bozia go skarała, bo nie ubrał kapci tak jak prosiłam.
Teraz Kuba ubiera kapcie od razu po zejściu z łóżka. W niedzielę sam zaproponował, że pójdzie ze mną do kościoła (do tej pory było mu "za długo i za nudno").
Wystarczył jeden klocek. Nie wpadłabym na to.
Wracając do powrotu taty do domu, wygląda to podobnie jak tutaj:
źródło:demotywatory.pl
Trzymajcie się ciepło i uważajcie na klocki. One potrafią wiele zmienić :)
No wzruszyłam się, no pięknie, poryczałam się jak bóbr...
OdpowiedzUsuńPozytywny filmik. My też oglądaliśmy z uśmiechem na twarzy. Pozdrawiam :)
Usuń