Wygrzebana na strychu. Kanka na mleko. A właściwie to kana. Tak mówiło się w moim rodzinnym domu. Mieliśmy takich kan kilka, w różnych rozmiarach, bo i gospodarstwo było duże, krów kilka.
Ta została po gospodarstwie babci, która miała dwie krowy :) Pomyślałam, że kanka stanie przy wejściu. Na razie czeka na lifting. Pomysł mam. Jak to się mówi: trzeba mi jedynie wybrać się do miasta i sprawić sobie spray i tekstylia :) W internecie też poszperałam i zobaczcie jakie cuda znalazłam :)
|
źródło |
źródło |
źródło |
źródło |
Cudne, prawda. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach uda mi się popracować nad kanką i przedstawić ją już niedługo.
Pozdrawiam serdecznie,
Kasia :)
Ta "welcome" - noooo miodzio
OdpowiedzUsuńMi też się spodobała, po to mi spray potrzebny :)
UsuńA ja bym jej nie malowała, jest piękna ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To też nam przeszło przez głowę :) Wszystko zależy od tego gdzie będzie stała :) Pozdrowienia :)
UsuńAkurat niedawno moja kuzynka pokazała mi swoje zdjęcia kan,któe przystroiła metodą decoupage,byłam pod wielkim wrażeniem,obie pomalowała na biało i jedna na dole i u góry pomalowała na fiolet a drugą na granat.Fioletową wykleiła motywem lawendy a drugą motywem z holenderskimi wiatrakami.Coś pięknego,szkoda,że nie mam zdjec,bo bym Ci przesłała.Sama teraz szukam taką kanę przed dom lub sklep:)
OdpowiedzUsuńU nas pewnie znów będzie królował brąz :) Tylko żebym chwilę znalazła to zaszaleję :) Ciekawi mnie jak wygląda ta kana z holenderskimi wiatrakami. A kany są wystawione na olx bardzo często. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń