16/10/15

On chciał, ona nie chciała, a ta trzecia im pomogła.



Kochani, zaczynamy weekend, więc przygotowałam dla Was następną część mojego opowiadania pt. IDEALNIE.
(Pierwszą część  możecie przeczytać jeszcze raz TUTAJ(klik).)

Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, e-maile i rady w realu jakie od Was dostałam. Wszystkie wzięłam sobie do serca. Dzięki nim wiem, jaki kierunek mam obrać. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę, bo dla mnie rozwinięcie historii jest trudniejsze do napisania od jej początku.
Chociaż najbardziej boję się zakończenia, bo moi bohaterowie zawsze mnie czymś po drodze zaskoczą ;) Nie przedłużając, zapraszam i życzę miłego czytania.


7.

Wiesław odmówił uczestniczenia w wyjeździe do biura swojego zięcia. Poinformował zgromadzonych, że nie ma czasu na takie zabawy. Poza tym, ma pilne spotkanie wieczorem i nie może go odwołać. Irena nawet nie mruknęła, spuściła głowę i wsiadła z miną cierpiętnicy do samochodu Piotra. Alicja, mrużąc oczy, patrzyła na oddalającego się ojca. To była cecha, która przerażała jej rodzinę. Gdy tylko narastał w niej gniew, ciało wysyłało pierwsze sygnały otoczeniu. Mrużenie oczu poprzedzało analizę sytuacji. Zazwyczaj trafną, wypowiadaną głośno, dobitnie i bez żadnych skrupułów. Tym razem nie było inaczej.
- Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ten tchórz nie uciekł przed problemami. Chociaż faktem jest, że z napięciem radzi sobie lepiej niż kto inny. Zawsze znajdzie kogoś kto pomoże mu się rozładować. Seksoholizm też można leczyć, ale ojcu łatwiej z nim żyć.
      Z pewnością, Wiesław słyszał słowa Alicji, ale nawet na nią nie spojrzał. Wypuścił głośno powietrze, pokiwał głową, wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Alicja usiadła obok Piotra i spojrzała na matkę.
- Mamo, nie patrz tak na mnie. Obie wiemy jaki jest i gdzie jedzie. Każdy problem musiałaś sama rozwiązywać, bo on nie potrafił Cię wspierać. Wieczny Piotruś Pan, ciągle poszukujący nowych Dzwoneczków.

Piotr nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Wiedział, że to niestosowne zachowanie. Chociaż pochodził z drugiego krańca Polski i nie wiedział jakie stosunki panują w tej rodzinie, to klienci ich pracowni szybko go uświadomili. Nie mieli zahamowań i wprost komentowali wygląd nowych dziewczyn Wiesława. Piotr ucinał takie rozmowy, ale było mu żal matki Izy. Ta kobieta musiała znosić upokorzenia, których on nie pojmował. Nie potrafił zrozumieć mężczyzn, którzy mieli dość siły, że zdradzać swoje żony, ale byli za słabi, by od nich odejść. Wiele razy słyszał, że zdrada pojawia się wtedy gdy coś w związku nie gra. Matka wpoiła mu, że jeśli coś szwankuje to trzeba spróbować to naprawić. A jak się nie da, to trzeba się rozstać. Z własnego doświadczenia wiedział, że jeśli tylko jedna strona chce naprawiać to nie ma sensu tego ciągnąć. W końcu związek i tak stanie pod znakiem zapytania, a rany po nim będą ciężkie do zagojenia.
Spojrzał w lusterko wsteczne. Ujrzał zmęczoną i bladą twarz Ireny. Przyczyną jej obecnego wyglądu nie była tylko choroba i intensywne leczenie. Lata upokorzeń ze strony męża, tuszowanie ich przed dziećmi, utrzymywanie pozorów przed znajomymi i sąsiadami odcisnęły piętno na tej pięknej kobiecie. To, że Irena była piękną kobietą dostrzegał każdy. Przy pierwszym spotkaniu wywarła na Piotrze wrażenie wyniosłej i dumnej. Później poznał ją jako kochającą matkę, która zrobiłaby wszystko dla Izy. O Alicji nie rozmawiała, chociaż czasami wtrącała informacje o jej sukcesach zawodowych. Niewątpliwie dzieci były motorem napędowym jej działań, ale w jej oczach zawsze widział smutek. I tajemnicę. Tak samo jak u Alicji, której fizyczne podobieństwo do ojca zauważył w szpitalu. Oczy jednak miała po matce. Mądre, ale skrywające tajemnicę. Poczuł, że Alicja go obserwuje.
- Coś się stało?
- Nie, dlaczego? Prowadzisz pewnie, ale myślami jesteś zupełnie gdzie indziej. 
- To prawda.
- Minąłeś biuro.
- O cholera. Przepraszam. Faktycznie, zaraz zawrócę.
 - Nie ma takiej potrzeby. Skoro praktycznie wyjeżdżamy z miasta, to skręć na Borek. Na Aleję Dębową.
-  Na Dębową? - Irena nerwowo zaczęła się kręcić na tylnej kanapie – Po co chcesz tam jechać? Nie mam siły chodzić po parku. Nie dzisiaj.
- Jedziemy do babci Janiny. Ona ma nam dużo do wyjaśnienia.


8.

W czasie gdy Piotr myślał o Irenie, Alicja zdążyła przeczytać list z koperty Izy. To właściwie były pytania do każdego z rodziców. Jednak Iza nie była już małą dziewczynka. Okazało się za to, że świetną obserwatorką. Znała ojca, była jego oczkiem w głowie, więc przewidziała jego ucieczkę. Dlatego na końcu listy pytań dopisała uwagę, że jeśli ojciec zdezerteruje, to na jego pytania ma odpowiedzieć babcia Janina. No to będzie cyrk – pomyślała Alicja i spojrzała na swojego współtowarzysza. Iza w jakimś celu umieściła go w tym ambarasie. Musiała mieć do niego ogromne zaufanie. W marynarce trzymał instrukcje od Izy. Po przeczytaniu pytań, Alicja domyśliła się, że Iza chce uzdrowić relacje między rodzicami. Nie rozumiała, dlaczego nie podała jej instrukcji, ale z jakiegoś powodu przekazała je Piotrowi. Mało tego, prosiła go jeszcze o pieczę nad ich wykonaniem. I tego Ala była najbardziej ciekawa. Dlaczego akurat on?
Nakierowała go na koniec osiedla Dębowego, gdzie w ogrodzie pełnym starych drzew stała przedwojenna willa. Szybko wytłumaczyła Piotrowi i Irenie dlaczego tu przyjechali. Potem gwoli wyjaśnienia, rzuciła tylko, że Janina to matka Wiesława i wyciągnęła z torebki pęk kluczy, ale Piotr odparł, że wie. To jeszcze bardziej ją zdziwiło. Szybko otworzyła furtkę.
 - Masz klucze? - Irena nie kryła zdziwienia.
 - A Ty nie masz?
 - Nigdy mi ich nie dała. Zresztą ja też się nie prosiłam o nie, bo to tylko kłopot. Myślałam, że tylko Wiesław je ma.
 - Nie. Tata też ich nie ma. Babcia wymieniła zamki po tym jak nie zjawił się na pogrzebie dziadka. Dorobiła klucze tylko mi i Izie.
Weszli na ganek, ale zanim Alicja znalazła następny klucz, drzwi otworzyła im elegancka kobieta na oko po siedemdziesiątce. Piotr wiedział, że przyjechali do matki Wiesława, ale syn nie był do niej podobny. Starsza pani ubrana w lekki sweterek i spódnicę za kolana wyglądała niezwykle szykownie. Delikatny makijaż podkreślał jej niebieskie oczy i włosy koloru srebra. Fryzura była prosta, ale klasyczna. Włosy lśniły w promieniach słońca, które wpadały do holu przez otwarte drzwi.
Witam moi drodzy – uśmiechnęła się do Piotra i Alicji. Poznała Piotra podczas ślubu młodszej wnuczki i była nim oczarowana. Jego maniery były nienaganne. Od Izy dowiedziała się, że był najstarszym synem zawodowego żołnierza i lekarki specjalizującej się w pediatrii. Jego dziadkowie byli wykładowcami akademickimi. On też pracował wcześniej na uczelni. Miał młodsze rodzeństwo, siostrę i brata. Partia idealna – pomyślał Irena rozpływając się w uśmiechu.
 - Irena – skinęła synowej.
 - Witaj Janino. Przepraszam za najście, ale Iza nas tu wysłała. Nie wiem o co chodzi.
 - Ważne, że ja wszystko wiem – odpowiedziała starsza pani – Wejdźcie, proszę do środka. Iza jeszcze nie urodziła. Mamy trochę czasu na rozmowę. Ala, gdzie Twój bagaż?
 - Zapomniałam. Dziękuję, że mi przypomniałaś. Zaraz po niego wrócę.
 - Ja przyniosę – odparł Piotr – muszę zadzwonić do biura, że się spóźnię. Chyba, że dacie sobie panie beze mnie radę. Myślę, że nie powinienem przysłuchiwać się tej rozmowie.
 - Sądzę, że Iza nie bez powodu wybrała pana na naszego powiernika. Nie myślę tu o tych dziwnych instrukcjach jak mówi o tym moja wnuczka. Tu chodzi o coś innego i dobrze, żeby pan przy tym był. Tu chodzi także o pana, Piotrze.

9.

Podczas gdy panie przygotowywały herbatę, Piotr ruszył do samochodu po bagaż Alicji. Nie mógł uwierzyć, że dotąd taki obowiązkowy, teraz nawet nie zadzwonił do pracowni. Owszem, rano dał znać, że nadszedł dzień zero. Pracownicy wiedzieli co to oznacza, byli przygotowani na to, że Marek nie zjawi się w pracy przez najbliższe kilka dni. Piotr poinformował ich asystentkę Marysię, że zjawi się dopiero popołudniu. Nie miał dzisiaj żadnych spotkań, ale chciał przejrzeć spokojnie wszystkie nowe zamówienia. Teraz musiał zadzwonić i prosić Marysię o zamknięcie pracowni, bo on już do niej nie wróci. Tego był pewien. Nie wiedział dlaczego relacje w rodzinie Izy miały dotyczyć także jego osoby. Wierzył jednak, że ta dziewczyna wiedziała co robi skoro go w to zaangażowała. Szczerze mówiąc gdyby nie ona, to nie wiedział jakby potoczyły się jego losy. Dokładnie trzy lata temu jego narzeczona stwierdziła, że nie jest gotowa do zamążpójścia. Agnieszka była jego miłością z lat studenckich. Byli ze sobą prawie dekadę. Ostatnie dwa lata związku to były przygotowania do hucznego wesela. Piotr chciał skromnej uroczystości, ale żadna z rodzin nie zgadzała się na to. Nie oponował, chociaż dziwnie się czuł w tym zamieszaniu. Mieli ponad trzydzieści lat, nie spieszyli się do ślubu. Rodzina wciąż nie dawała im spokoju. Na wieść o zaręczynach rodzice dostali dosłownie małpiego rozumu. Agnieszka w ogóle nie angażowała się w przygotowania, co już powinno dać mu do myślenia.
 - Nie mam czasu – powtarzała - Mam inne rzeczy na głowie.
 - A ja myślałem, że każda dziewczynka marzy o bajkowym ślubie w pięknej białej sukni? - Piotr lubił się z nią drażnić.
- Jak widzisz nie każda. Nie mam teraz do tego głowy.

Miesiąc przed datą ślubu wróciła z pracy, spakowała rzeczy i wyjechała. Z ich wspólnym kumplem ze studiów. Tym samym, który ich ze sobą zeswatał na jednej ze studenckich imprez. To był cios. Dwie osoby, które darzył zaufaniem, zwyczajnie z niego zakpiły. Jego matka się załamała. Ciągle powtarzała coś o wielkim żalu, ojciec jak zwykle nie mówił nic. Odwoływanie uroczystości spadło na Piotra. Trwało to prawie miesiąc, następne dwa dochodził do siebie. I wtedy następny cios. Jego nieskora do ślubu była narzeczona, wyszła za mąż. Mało tego, oczekiwała dziecka, które wg skwapliwych wyliczeń matki Piotra, zostało poczęte jeszcze w czasie związku z jej synem. Piotr jednak wiedział, że to nie było jego dziecko. Kilka tygodni przed rozstaniem praktycznie ze sobą nie sypiali. Najpierw ona była w delegacji, potem on wyjechał na konferencje. Wciąż się mijali. O tym, że wyjechała dowiedział się dobę później, po powrocie z sympozjum. Był pewny, że to nie jego dziecko, ale czuł żal. Agnieszka wciąż powtarzała, że na dziecko nie jest jeszcze gotowa. On za to był i miał nadzieję, że w niedługim czasie zostanie ojcem. Los był jednak przewrotny.

Piotr wkroczył do ogrodu Janiny. Usiadł na ławce. Wspomnienie Agnieszki nie były łatwe. Te kilka miesięcy po rozstaniu bardzo go zmieniły. Z poukładanego, przyjaznego studentom wykładowcy akademickiego stał się ponurym gburem. Czuł to i nie potrafił sobie z tym poradzić. Zamykał się w skorupie. Jego rodzice widzieli, że syn zaczyna dziwaczeć. Chodził do parku, w którym spacerowali z Agnieszką. Siadał na ławce i całymi dniami obserwował zakochanych. Nie potrafił się opędzić od myśli, że jedno z tych, których obserwował w końcu zdradzi drugie. Przestał chodzić do pracy. Nie wziął urlopu. Rozsmakował się w whiskey. Nie dawał sobie pomóc. Czuł, że stacza się po równi pochyłej. W końcu uczelnia podziękowała mu za współpracę. Wtedy zadzwonił do niego Marek. Szukał wspólnika, stawiał na rozwój swojej działalności, ale brakowało mu funduszy i dobrego marketingowca. Byli przyjaciółmi, chociaż Marek był od niego kilka lat młodszy. Piotr wiedział, że musi wyjechać, zmienić otoczenia i spróbować poradzić sobie ze samym sobą. Pozamykał wszystkie sprawy na Pomorzu, zamknął rozdział uczelniany i przeprowadził się do Wrocławia. Marek w tym czasie zadurzył się jak sztubak w młodszej córce znanego wrocławskiego prawnika. Zakochani szybko ustalili datę ślubu. Iza miała intuicję do ludzi i wiedziała, że z pozoru szorstki wspólnik jej narzeczonego, jest mądrym i ciepłym mężczyzną. Kilka razy zaprosiła go na kawę, ale on odmawiał. W końcu nie wytrzymał i zwrócił uwagę Markowi. Ten jednak tylko rozłożył bezradnie ręce i powiedział:
- Stary, ja nic nie mogę. Ona chce się z Tobą spotkać i to zrobi. To chyba najbardziej uparta osoba jaką znam.
- I Ty jej na to pozwalasz?
- No, przecież jej nie zabronię spotykania się z kim chce. Stary, nie jestem tyranem.
- Marek! Nie przeszkadza Ci, że Twoja narzeczona chce się spotykać z Twoim kumplem?
- Po pierwsze, Iza to nie Agnieszka. Po drugie, dla niej jesteś chyba idealnym obiektem do szlifowania praktycznych umiejętności.
- Co takiego?!
- Przecież wiesz co studiuje. Nie pomyślałeś, że studentka psychologii może mieć zapędy do szybszego rozpoczęcia praktyki.
- Nie potrzebuję terapii.
- Pewnie nie. Iza też coś wspomniała, że wyglądasz na twardego i nieźle sobie radzisz.
- Przebiegła.
- To fakt, ale jakimś cudem coś w Tobie ciekawego zobaczyła. Wiem, że to głupio brzmi, ale nie mam nic przeciwko temu żebyście się spotkali. Ba, nawet byłbym Ci za to wdzięczny, bo ciągle mnie o to prosi: pogadaj z nim, przekonaj go. Nie powiem, strasznie wkurzające to jest. Stary, spotkaj się z nią chociaż raz. Zobaczy, że jesteś starym, nudnym prykiem i zostawi Cię w spokoju. Ja też będę miał go więcej. Zrób to dla kumpla.
- Jak żyję nie spotkałem takich dziwaków jak Wy. Pasujecie do siebie jak pięść do nosa.
- Wiem.

     Piotr i Iza zaczęli się umawiać na kawę w bistro pod ich pracownią. Po kilku takich spotkaniach, Piotr czuł się zupełnie inaczej. Iza go nie oceniała, tylko zadawała rzeczowe pytania. Dowiedział się, że próbuje ustalić jaki wpływ na dorosłe życie miało jego dzieciństwo. Sam się tym zainteresował. Spodobało mu się takie podejście do sprawy. Iza go zaintrygowała, nie okazywała współczucia, ale wszystko analizowała. Być może to był błąd, ale jemu sam powrót do wspomnień przynosił swego rodzaju ukojenie. W pewnym momencie zauważył, że już nie ma pretensji do Agnieszki, że ta sprawa już go tak nie boli. Mało tego, kiedy dowiedział się, że Aga urodziła drugą córeczkę nawet się ucieszył. Niestety maleństwo miało wadę serca. Agnieszka szukała ratunku wszędzie gdzie się dało. W końcu zrozpaczeni rodzice zwrócili się o pomoc do mamy Piotra, która była doskonałym pediatrą. Barbara Wach skontaktowała ich z najlepszymi specjalistami w Wielkiej Brytanii. Piotr przesłał pieniądze na operacje małej, bo przecież ona niczemu nie była winna. Wszystko skończyło się dobrze. Dla niego również. Czuł, że zamknął ten etap w swoim życiu. Był świadomy tego co Iza dla niego zrobiła. Tego, że pomogła mu się podnieść i pozbyć złości oraz żalu. Znów poczuł co znaczy zaufanie.
      - Piotr! Co się stało? W biurze wszystko w porządku? - Alicja stała na werandzie i patrzyła na niego z niepokojem.
      - Nie, nic. Już idę.
      - Chodź, bo babcia i mama się niecierpliwią. Nie są przyzwyczajone do swojego towarzystwa. Trzeba zadać im te cholerne pytania i skończyć tę sprawę. Mam jedynie nadzieję, że odciągnięcie mamy od porodówki pomoże Izie szybciej się z tym uporać.
     - Myślisz, że o to chodziło?
     - Między innymi.
Weszli do salonu, w którym dwie panie Marczyńskie zajęte były piciem herbaty. Nie rozmową, a jedynie towarzyszeniem sobie w piciu herbaty. Alicja usiadła na kanapie obok babki, Piotr zajął miejsce na fotelu obok Ireny.
- No dobra. Zaczynajmy. Iza dała mi listę z pytaniami. Do Ciebie, mamo i do taty. Przewidziała, że tata stchórzy, więc w zastępstwie za niego wyznaczyła babcię. Domyślam się babciu, że o wszystkim wiesz.
 - Tak. Iza była u mnie kilka dni temu i wspomniała o całej sprawie. Dziwne to, ale przekonała mnie, że inaczej mój prawnuk wychowa się w dysfunkcyjnej rodzinie. Nie jestem ślepa, wiem co się między Wami wyprawia. Możliwe, że też się do tego przyczyniałam niechcący.
-  Niechcący? - Irena prychnęła lekceważąco.
- Mamo, daj spokój. Skupmy się na tym co Iza od nas chce. Odpowiecie na pytania i będziemy mieć to z głowy. Pytania są banalne, na niektóre sama znam odpowiedź. Z tym, że to Piotr został wyznaczony jako arbiter. I to jemu odpowiadacie.
- Byle szybko. Jestem już bardzo zmęczona. - Irena faktycznie wyglądała na przemęczoną.
- No dobrze. Jak mówiłam przynajmniej pierwsze pytania są banalne. Zaczniemy od babci. Babciu, kto jest ojcem taty?
- Hmm. Z pewnością nie Twój dziadek.
 cdn.

Czy Wy też czasami zastanawiacie się jak duży wpływ na dorosłe życie miało Wasze dzieciństwo? 

Pozdrawiam bardzo serdecznie i zapraszam za tydzień na następną część. Kasia :) 

8 komentarzy:

  1. świetne opowiadanie! ;)
    http://healthy-beauty-lifestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. No wiesz co skończyć w takim momencie????? Czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie złość się na mnie ;) Następna część już niedługo :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Kasiu, dobra historia, pisz dalej ! Pozdrawiam - M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo i dziękuję za pozytywne słowa :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Ale się wciągnęłam!
    Już nie mogę się doczekać weekendu hihi :)
    Ale się dzieje!!!
    Dzieciństwo ma na nas duży wpływ. Moja koleżanka pracuje jako animatorka dzieci. Zarówno chłopcy jak i dziewczynki chętnie do niej przychodzą, dzielą się swoimi "małymi" problemami. Żalą się, że w domu rodzice się sprzeczają, nie mają dla nich czasu, nie przytulają ich, nie chwalą. Moja koleżanka jest ich "matką" zastępczą, bo daje im wszystko, to czego rodzice nie zapewniają. Kiedyś powiedziała, że matka jednej z dziewczynek zadzwoniła do niej i kazała jej pogadać córką o tym, żeby ta była milsza dla koleżanek w przedszkolu. Pani przedszkolanka upomniała ją, że jej córka jest niegrzeczna. Czasami sobie siedzimy i zastanawiamy się jaki wpływ takiego zachowania rodziców tej dziewczynki będzie miał na dalsze jej życie... z pewnością nie będą to relacje jakie powinny być między matką a córką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że historia jest interesująca. A relacja matki z dzieckiem jest bardzo ważna. Według niektórych psychologów, nawet kluczowa dla dalszego życia. Szkoda mi dziewczynki, o której piszesz, nie będzie miała łatwo w życiu. Szkoda mi także jej matki, bo przerzucanie odpowiedzialności rodzicielskiej na innych nie wróży nic dobrego niestety. Dobrze, że dzieci mają z kim pogadać, ale taka relacja, tak jak napisałaś jest tylko "zastępcza" dla tego dziecka. Mama to zawsze mama. Dziękuję Ci za kolejny komentarz, który bardzo trafia w historię, którą opisuję. Uściski ogromne :)

      Usuń

Dziękuję ślicznie za komentarz i zapraszam ponownie :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...